Dragon Age: Origins - zapowiedź
Przyczajony Kanadyjczyk, ukryty smok, czyli o tym, jak to BioWare stara się pokazać, że "starzy wyjadacze" wciąż się dla nich liczą. A także o tym, jak to my na BioWare liczymy.
Dawno, dawno temu za siedmioma górami rozeszła się wieść o nowej produkcji, uwielbianego przez wielu miłośników komputerowych gier RPG, kanadyjskiego studia BioWare. Rozeszła się, wzbudzając niemałe zainteresowanie i nadzieje, po czym na całe lata (sic!) zapadła absolutna niemalże cisza. Mijały kolejne miesiące, a ze strony deweloperów nie docierały do nas żadne, nawet najbardziej skąpe informacje. Ludzie małej wiary powątpiewać nawet poczęli, czy projekt wciąż jest realizowany, choć wyraźnej informacji o jego zaniechaniu czy zawieszeniu również nie było. Wątpliwości zaczęły zatruwać serca fanów, bo po ostatnich produkcjach studia, takich jak Jade Empire czy Mass Effect, jakoś wierzyć się nikomu nie chciało w powrót do klasycznych klimatów rodem z Baldur’s Gate.