Fritz Leiber – „Wędrowiec” - recenzja

Trashka
2006/09/22 16:00

Małpy i koty w zatłoczonym wszechświecie

Małpy i koty w zatłoczonym wszechświecie

Małpy i koty w zatłoczonym wszechświecie, Fritz Leiber – „Wędrowiec” - recenzja

Leiber zasłynął jako wirtuoz fantasy, twórca nasyconych ironicznym humorem przygód pary cynicznych łajdaków, Fafryda i Szarego Kocura, którym zdarza się dokonywać czynów na miarę nieco szlachetniejszej odmiany herosów. „Wędrowiec” przedstawia jednak mniej znany profil oblicza owego autora. To utwór SF, interesujący z wielu powodów. Obowiązkowa pozycja na półce miłośnika lub miłośniczki literatury fantastycznej.

„Wędrowiec” przede wszystkim stanowi zapis niegdysiejszych lęków społecznych w Stanach Zjednoczonych, świadectwo pewnej epoki, o której do niedawna sądziliśmy, że minęła. Okazuje się jednak, że pokłosie tych czasów wciąż pokutuje wokół nas – czy to w Ameryce, czy w Polsce.

Powieść wydano już w 1964 r. Były to ciekawe czasy - podobnie jak teraz, a wiadomo, co mówi pewne chińskie przekleństwo... Zimna Wojna, hipisowska kontrkultura i nasilone obawy przed państwem policyjnym, dławiącym swobody obywatelskie. Zresztą ten czarny sen Ameryki cyklicznie powraca w literaturze i filmie fantastycznym. To także okres, gdy manifestacje o prawa człowieka przeplatały się z ostatnimi widowiskowymi zrywami Ku-Klux-Klanu (aż żal, że to nie były ostatnie podrygi). Klimat ów odcisnął swój ślad na kartach książki Leibera.

Rys fabularny powieści jest dość prosty, da się zamknąć w słowach: zagrożenie z kosmosu i jego skutki. Do Ziemi zbliża się tajemniczy obiekt, powodując serię katastrof i ogólną panikę. Okazało się, że to zamieszkana sztuczna planeta... Przybysze nie zamierzają jednak dokonać inwazji ani też nawiązać kontaktu z gatunkiem ludzkim – po prostu potrzebują paliwa na dalszą drogę. Istoty pochłaniają więc materię Księżyca, nie przerywając procesu pomimo spustoszeń, jakie powoduje to na powierzchni Ziemi. Wskutek zdającej się przybliżać wielkimi krokami apokalipsy ludzie albo tracą rozum (z paraliżującego strachu lub euforii wywołanej uczuciem wyzwolenia od prawnych nakazów), albo wręcz przeciwnie -wzrastają psychicznie. Odkrywają w sobie siłę, niosą pomoc, w nagłym poczuciu wspólnoty zawiązują przyjaźnie z obcymi osobami. Z drugiej strony - rozzuchwalają się chuligani, korzystając z wywołanej anarchii, a mordercy wychodzą z ukrycia.

Autor nie koncentruje się jednak na histerii tłumu, lecz na jednostkowych reakcjach, wzajemnych relacjach i filozoficznych przemyśleniach kilku wybranych, bardzo zróżnicowanych person. Znajdą się tam: członkowie grupy entuzjastów Latających Talerzy, pewna łowczyni starych milionerów (a zarazem miłośniczka fantastyki), kosmonauta z bazy księżycowej, jego dziewczyna oraz zaprzyjaźniony z nim rzecznik prasowy Projektu Księżycowego. Leiber wielokrotnie puszcza perskie oko do czytelników, dając posmakować szeregu nawiązań literackich, gdyż znaczną część bohaterów książki łączy zamiłowanie do fantastyki. Co więcej, to oni radzą sobie najlepiej w zaistniałej sytuacji. Wgłębiając się w meandry ich psychiki, dostrzegamy, że katastrofa ma zbawienny skutek - do tej pory właściwie nawet nie znali samych siebie.

Narracja toczy się spokojnie. Rozmowy postaci są zadziwiająco wyważone, bardzo filozoficzne na tle narastającej grozy, co jeszcze mocniej podkreśla fakt, jak absurdalne wydają im się wydarzenia, w których uczestniczą. Pomimo trafnych psychologicznych spostrzeżeń Leibera trudno oprzeć się wrażeniu, że pisarzowi bardziej chodziło o przypowieść na temat kondycji człowieka niż całkowicie realistyczny zapis emocji i ich wpływu na zachowanie w chwili zagrożenia. Stricte fantastyczna warstwa powieści trąci myszką. To pozornie jedna z wielu wizji przyszłości, gdzie trwa rywalizacja pomiędzy Związkiem Radzieckim a USA, a kosmos puka wprost do naszych drzwi. Obcy stanowią jednak po prostu metaforę. To kamuflaż, kostium mający za zadanie uwypuklić problemy społeczne. Symptomatyczne jest, że kiedy jeden z bohaterów obserwuje kosmitkę przypominającą ziemską kocicę, ma wrażenie, iż patrzy na baletnicę przebraną na potrzeby sztuki. Tworząc fabułę, autor zapewne nie zastanawiał się nad prawdopodobieństwem ścieżek ewolucji na innej planecie i nad konwergencją gatunków, lecz nad kwestią relacji „rasy wyżej rozwiniętej” i... „małpy”.

Książka niemal w całości traktuje o problemie rasizmu. Leiber zastosował podobny zabieg, co Wolfgang Petersen, reżyser filmu „Enemy mine” (w Polsce znany pod tytułami: „Ukochany wróg”, „Mój ukochany wróg”, „Mój własny wróg”). Jednak tutaj Obcy nie jest zakamuflowanym Murzynem, rolę tę odgrywa ktoś przysłowiowo najbardziej uprzywilejowany, czyli dobrze sytuowany, biały facet z klasy średniej. W dodatku przedstawiciel wyżej rozwiniętej cywilizacji ma płeć żeńską, co również stanowi czytelny symbol. Tu jednak warto dodać, że nie chodzi o przekaz na temat domniemanych straszliwych różnic międzypłciowych, którym swego czasu błysnął pewien periodyk w artykule pełnym wprowadzających w błąd uproszczeń, pod epatującym prostactwem hasłem „Mężczyzna jest szympansem kobiety”... Najzwyczajniej w świecie po dziś dzień ewentualny związek białej i czarnego budzi znacznie większe sensacje obyczajowe niż sytuacja odwrotna.

Leiber za jednym zamachem dobrodusznie nabija się i z odruchowej antropomorfizacji, i ze skłonności do błyskawicznej klasyfikacji tego, co inne, jako gorszego, mniej rozwiniętego. Kosmiczni przybysze niekoniecznie muszą nas przypominać, a to, że cywilizacja białego człowieka wyprzedziła inne pod względem technicznym i przez wieki utrzymała prymat, nie znaczy, że nie spotkamy kogoś, kto potraktuje nas jak buszmena. Albo bezrozumne zwierzę.

Inną rzeczą, na którą pisarz zwraca uwagę jest poczucie ważności człowieka w ogóle, przekonanie, iż stanowimy pępek wszechświata. Dlatego czyni z Ziemi zapuszczoną działkę na skraju wielkiej metropolii złożonej z galaktyk. Wykpiwa sądy optymistów i amerykański humanitaryzm, sugerując, że wysoka technologia bynajmniej nie oznacza wolności od małostkowych emocji, wyższych racji ani moralnej wyższości. Krytykuje też tendencje do zapewnienia narodowego bezpieczeństwa za wszelką cenę, nawet kosztem samostanowienia obywateli.

GramTV przedstawia:

Patrząc na współczesny świat, w tym nasze własne podwórko, obserwujemy rasizm, antysemityzm i narastający problem terroryzmu, prowokujący debatę o tym, na ile można ingerować w prywatność. I trzeba przyznać, że książka pozostała aktualna, choć chciałoby się łudzić, że jest inaczej...

Plusy: + dywagacje społeczno-polityczne + obserwacje psychologiczne + wartość historyczna + nawiązania literackie + wciągająca fabuła + nastrój

Minusy: - pompatyczność niektórych dialogów

Autor: Fritz Leiber Tytuł: Wędrowiec Przekład: Julita Wroniak Wydawnictwo: Solaris 2006 Seria: „Klasyka Science Fiction”. Wydanie: Oprawa twarda 424 str Cena: 43,90 zł Strona www: http://www.solaris.net.pl/item.py?id=1152

Komentarze
11
Usunięty
Usunięty
02/10/2006 09:26

Zakon już jest. Przeczytałem - całkiem fajne (hihi, taki techniczny chłopak jak Berg ma niezłą zagwozdkę)Odnośnie recenzji: dzięki wielkie. Być może się na tę książkę skuszę w bibliotece.

Usunięty
Usunięty
27/09/2006 15:45

Hej ho dzięki za Info :)miałem dziś 4 lekcje polaka .. ZgoNN

Lucas_the_Great
Redaktor
27/09/2006 14:01
Dnia 26.09.2006 o 21:14, kulken napisał:

Dzięki za reckę Fritz Leiber - "Wędrowiec" właśnie zakupiłem :) Proszę jeszcze o recke czegoś z Pilipiuka lub Kossakowskiej ( przy Maji prośba jest o Zakon Krańca świata oby dwa tomy :) ) Pozdro

Maja będzie niedługo, właśnie "Zakon". Co do Andrzeja - jakoś teraz wyszedł drugi "Norweski Dziennik" - jeszcze w tym roku ma być nowy Wędrowycz, więc też się doczekasz :)




Trwa Wczytywanie